Komentarze: 5
Kto by pomyślał iż mała wyprawa pod namiot może tyle atrakcji zapewnić. Byłem tam od wtorku do dzisiejszej niedzieli. Spaliśmy w namiotach, w lesie na totalnym odludziu. Do najbliższego domu było jakieś 45 minut biegu. nie było tam niczego: ciepłej wody, prądu, ludzi i chałasu. Totalne odludzie. Kompaliśmy się w stawie, przy którym była tabliczka "zakaz kompieli", ale spoko. Żyjemy. Żarcia mieliśmy na 2 tygodnie, na dwóch. Mnie i Pawła(kolegi). większość zjedliśmy po 2 dniach, a mieliśmy tam być cały tydzień. Puźniej jednak opanowaliśmy się z jedzeniem i było już wszystko ok. Rano jak się obudziliśmy chodziliśmy biegać(główny cel całej tej wyprawy), ćwiczyć, skakać na skakance i rościągać się. Puźniej dopiero było śniadanie. Po śniadaniu miał być odpoczynek, ale mój wspaniały kolega zaciągnoł nas na budowe jako pomocnicy(przez kilka dni). Narobiliśmy się tam nieziemsko, ale się opłacało bo zarobiliśmy każdy po 40 zł. Następnie był obiad, a ponim odpoczynek którego nikt nam nie odebrał. Następnie małe świcząka, kolacja, gra w karty przy małym co nieco i sen. Łącznie dzisiaj wruciłem z nad transportem jako: niedospany, nie najlepsszej świeżości ciała(ale i tak nie było tak źle jak na jeziorko) i 40zł. Było super, mimo iż pogoda i tam nie rozpieszczała nikogo. Dobra kończe pisać. Pozdro.